Dlaczego ta praktyka czyni cię lepszym pisarzem
Opublikowany: 2022-03-22Drayton Bird z przekąsem zauważył, że niektórzy ludzie mają 20-letnie doświadczenie, a inni mają roczne doświadczenie powtarzane dwadzieścia razy.
Prawdopodobnie sam znasz kilka takich osób, dlatego żart jest zabawny – ale problem faktycznie uderza bliżej, niż moglibyśmy się spodziewać.
Okazuje się, że nawet rozważni ludzie, którzy aktywnie podchodzą do swoich treningów, wykonują wiele ćwiczeń, które są nie tylko bezcelowe, ale wręcz szkodliwe.
Jeśli jesteś podobny do mnie, poważnie myślisz o uczeniu się, doskonaleniu i – ośmielę się powiedzieć – doskonaleniu swojego rzemiosła. Naturalnym sposobem, w jaki to robimy, jest wielokrotne robienie tego.
Ale jest duża szansa, że zrobienie tego bez bardzo starannego planu faktycznie zmieni nas w jedną z tych osób z rocznym doświadczeniem powtarzanym dwadzieścia razy.
Praktyka nie czyni mistrza.
Nauka jest w
Od końca dziewiętnastego wieku naukowcy społeczni debatowali, czy wielkie umiejętności pochodzą z wielkiej praktyki, czy tylko z wielkich genów.
Wydaje się, że do 1993 roku K. Anders Ericsson rozwiązał tę kwestię, kiedy opublikował w „Psychological Review” , że jego badanie nad skrzypkami wykazało, że najbardziej elitarni ćwiczyli dwa razy więcej niż najmniej osiągnięci.
Wyskoczyła liczba 10 000 godzin. Jego dalsze badania nad pianistami odrzuciły wszelkie wątpliwości; odkrył, że najlepsi pianiści ćwiczyli około 10 000 godzin, w porównaniu do 2000 godzin najsłabszych pianistów.
Malcolm Gladwell spopularyzował tę liczbę 10 000 godzin w książce Outliers , utrwalając w powszechnym myśleniu pogląd, że status eksperta wiąże się z powtarzaniem czynności przez nieco ponad jeden osobo-rok.
Inni naukowcy nie byli tak zadowoleni z tych liczb. Zastanawiali się, w jaki sposób, biorąc pod uwagę zjawisko, które wszyscy znamy – ludzi z rocznym doświadczeniem powtarzanym dwadzieścia razy – mogło po prostu powtarzać czynność wystarczająco długo?
Jeśli praktyka była kluczem do perfekcji, skąd ci wszyscy profesjonalni amatorzy?
Czy to możliwe, że Ericsson i Gladwell trafili niewłaściwą stroną kija — że dużo umiejętności faktycznie dało dużo praktyki, a nie dużo ćwiczeń, które dawały dużo umiejętności?
Przeprowadzili więc nowe badania, aby dokładniej zbadać korelację między praktyką a umiejętnościami.
I odkryli pewne rzeczy, które nie są zbyt dobrze znane – i nie są też strasznie zaskakujące, gdy się nad tym zastanowić.
Praktyka jest słabym predyktorem wydajności
Oceniając ponad 10 000 bliźniąt pod kątem zdolności muzycznych – takich jak rytm, melodia, rozróżnianie wysokości tonu – zamiast umiejętności instrumentalnych , odkryli, że „powiązania między praktyką muzyczną a zdolnościami muzycznymi były głównie genetyczne” i „kiedy predyspozycje genetyczne były kontrolowane, aby uzyskać więcej ćwiczeń nie był już kojarzony z lepszymi umiejętnościami muzycznymi.”
Jeśli chodzi o umiejętności, których należy się nauczyć, a nie bardziej wrodzone, metaanaliza z 2014 r. wykazała , że praktyka może odpowiadać tylko za jedną czwartą różnic w wydajności gier; jedna piąta za grę na instrumentach muzycznych; 18% dla umiejętności sportowych; zaledwie 4% na edukację… i mniej niż 1% na zawody.
Co oznacza, że dla profesjonalistów, takich jak pisarze, copywriterzy i marketerzy, praktyka nie ma praktycznie nic wspólnego z umiejętnościami.
Więc praktyka nie ma sensu?
Właściwie nie.
Faktem jest, że tradycyjne myślenie o praktyce jest po prostu błędne.
Ilość nieprzepracowanego czasu nie ma nic wspólnego z tym, jak dobry jesteś.
Na przykład w badaniu szachistów osiągnięcie mistrzowskiego poziomu umiejętności jednemu graczowi zajęło zaledwie 728 godzin, a drugiemu 16 120 godzin. To jeden osobo-miesiąc w porównaniu z prawie dwoma osobolatami .
Praktyka nie może przewidzieć wyników.
Tradycyjne porady dotyczące praktykowania czynienia doskonałości są błędne.
W związku z tym musimy zadać sobie kilka poważnych pytań o to, jak ćwiczymy nasze rzemiosło — ponieważ istnieje duża szansa, że nie czyni nas to lepszymi w tym.
Mówiąc słowami Kathy Sierra, autorki Badass, praktyka nie czyni doskonałym, ale trwałym.
To nie brzmi zbyt strasznie, dopóki nie przypomnisz sobie tych wszystkich profesjonalnych amatorów z rocznym doświadczeniem powtórzonym dwadzieścia razy. Dlaczego się nie poprawiły?
To dlatego, że cementują przeciętność…
… praktykując to.
Jeśli źle ćwiczysz , w końcu staniesz się naprawdę dobry w byciu naprawdę, naprawdę złym.
Oczywiście są pewne umiejętności, których opanowanie wymaga wiele wysiłku. Musisz trochę się postarać , zanim staniesz się w nich dobry.
Innymi słowy, jest wiele umiejętności – w tym pisanie, blogowanie, marketing itd. – które musisz ćwiczyć, aby je doskonalić.
Niektórzy ludzie są z natury utalentowani. Inni nie. A naturalnie utalentowanych zwykle pociąga to, w czym są dobrzy.
Ale każdy potrzebuje praktyki, aby wyjść poza wrodzone zdolności w sferę niezawodnych, konsekwentnie powtarzalnych umiejętności.
Jak zatem powinniśmy ćwiczyć?
W swojej książce Badass Kathy Sierra opowiada o tym, jak ludzie dochodzą do punktu, w którym mogą niezawodnie wykonywać reprezentatywne zadania lepiej niż ich rówieśnicy — jak mogą być źli.
W grę wchodzi praktyka , ale w bardzo specyficzny sposób.
Szczególnie jeden z tych sposobów jest dla nas łatwy do odtworzenia. W rzeczywistości jest to metoda oryginalnie używana w XVIII i XIX wieku przez prawie wszystkich pisarzy, aby nauczyć się swojego rzemiosła .
Dlaczego ta praktyka czyni cię lepszym pisarzem
Jeśli ćwiczysz kopiowanie naprawdę doskonałych modeli, twoje pisanie poprawi się. Gwarantowane!
Wiele osób próbuje się uczyć, dowiadując się, co mają robić.
Próbują nauczyć się nadrzędnych strategii, zasad i technik swojego rzemiosła, pozyskując eksperta, który im je wyjaśni.
Potem odchodzą i próbują je odtworzyć.
Wydaje się, że jest to logiczne podejście do uczenia się i stawania się w czymś lepszym — zwłaszcza, że zakorzeniły się pewne filozofie edukacyjne dwudziestego wieku.
Niestety, wielu ludzi, którzy są najbardziej uzdolnieni w tym, co robią, nie ma pojęcia, jak mogą być tak dobrzy. Co gorsza, myślą, że wiedzą – iw rzeczywistości się mylą.
Kiedy więc próbują tego uczyć, to, co mówią swoim uczniom, waha się od czystych domysłów do rażących błędów.
Częściowo stąd bierze się stare powiedzenie: ci, którzy nie mogą, nauczają.
Nie chodzi o to, że nauczyciele są koniecznie źli w robieniu tego, czego uczą. Raczej często nie potrafią czynić swoich uczniów dobrymi.
Kiedy tak się dzieje, uczniowie zakładają, że problem polega na tym, że ich nauczyciel też nie wie, jak to zrobić. Mają rację – nie wie, jak to zrobić, dlatego nie może im powiedzieć … a jednak wciąż potrafi być w tym cholernie niesamowity.
Klasycznym przykładem „to nie powinno być nawet możliwe” jest seks z kurczakiem. Tak, dobrze to przeczytałeś. Sztuka określania płci małego kurczaka. (Jak myślisz, co miałem na myśli?)

Wiedza o tym, czy pisklę jest samcem czy samicą, jest bardzo ważną umiejętnością – i lukratywną dla przemysłu jajczarskiego i drobiowego.
Niestety nie da się nauczyć tej umiejętności. Niektórzy ludzie „po prostu wiedzą”, czy pisklę dorośnie, by złożyć jaja, czy odetnie głowę – ale nie potrafią powiedzieć, dlaczego i skąd o tym wiedzą. I nie mogą tego nauczyć.
Próbowali. To nie działa.
Oto, co robią eksperci: zdobywają kogoś, kto chce nauczyć się sztuki seksu z kurczakiem, i dają jej pudełko piskląt. Wybiera po jednym pisklęciu i decyduje, czy czuje się chłopcem czy dziewczynką. Następnie ekspert mówi jej, czy ma rację, czy nie.
Jak można się spodziewać, przez pierwsze kilka minut liczba poprawnych domysłów jest prawie równa liczbie błędnych.
Ale wtedy zaczyna się dziać coś dziwnego. Procenty zaczynają się przekrzywiać.
W ciągu kilku godzin, bez zdobywania wiedzy intelektualnej , nowicjusze mogą dokładnie określić, czy pisklę jest mężczyzną, czy kobietą.
Stają się ekspertami po prostu wykonując zadanie, nawet jeśli nie wiedzą, co się zmieniło, i mimo że nie zdobyli żadnej wiedzy, którą potrafią nawet opisać, nie mówiąc już o przekazaniu innej osobie.
A to zajmuje stosunkowo krótki czas. Nie jest to kolejność dni czy tygodni — nie mówiąc już o miesiącach czy latach. To godziny.
Jest to bardzo podobne do tego, co odkrył W. Timothy Gallwey — że potrafił nauczyć kobiety w średnim wieku z nadwagą, które nigdy wcześniej nie ćwiczyły, solidnego grania w tenisa w ciągu trzydziestu minut. W jaki sposób? Nie przez wyjaśnianie , co robić, ale po prostu przez obserwowanie go i kopiowanie.
Właśnie tak dzieci w osiemnastym i dziewiętnastym wieku nauczyły się pisać – lub wykonywać inne rzemiosło, jeśli o to chodzi. Kopiując prace istniejących pisarzy lub rzemieślników.
Jeśli o tym pomyśleć, to jest to również sposób, w jaki jako dzieci uczymy się prawie wszystkiego — od języka, przez spacery, po interakcje społeczne.
Oczekiwania kreatywne tłumią prawdziwe budowanie umiejętności
Problem w tym, że wszyscy myślą, że pisanie jest kreatywne .
Uważają, że, jak ujęli to Brett i Kate McKay , „tylko naprawdę nieuzdolniony pisarz – prawdziwy haker – musiałby nauczyć się pisać, kopiując innych ludzi”.
A jednak to właśnie zrobił jeden z największych, najbardziej szanowanych copywriterów XX wieku. Gary Halbert udzielił dokładnie tej rady każdemu, kto chciał zostać lepszym copywriterem niż większość profesjonalistów w zaledwie 30 dni.
Napisz ręcznie świetne listy sprzedażowe.
I na wszelki wypadek, gdy myślisz, co prawdopodobnie myślisz, dodał:
„Nie przychodź do mnie i nie mów: „OK, Gary, mam pomysł. Wiem, do czego zmierzasz. Naprawdę nie musiałem robić tych wszystkich mechanicznych rzeczy, dopóki rozumiem, do czego zmierzasz, prawda, Gary?
Przepraszam, Kasza Gryczana; to nie działa w ten sposób. Jeśli naprawdę chcesz to wiedzieć, naprawdę musisz to zrobić.
Mechaniczna czynność kopiowania świetnych modeli jest kluczem do szybkiego ulepszenia.
Oczywiście istnieją inne klucze, inne strategie, których możesz użyć, aby jeszcze szybciej przyspieszyć krzywą umiejętności.
Ale najważniejsza jest podstawowa idea — po prostu przełknąć swoją twórczą dumę i naśladować ludzi, którzy już są wspaniali.
Wbrew temu, w co wierzył Halbert, nie musi to być odręczne. To z pewnością pomaga niektórym, ale dla mnie nie działa lepiej niż pisanie.
I nie musi to być również przepisywanie całych bloków kopii.
Jeśli chcesz popracować nad umiejętnościami pisania nagłówków, możesz po prostu pisać nagłówki. Jeśli chcesz pracować nad leadami, możesz wypisać leady. I tak naprawdę nie musisz też kopiować dosłownie – przynajmniej nie cały czas.
Ważne jest to, że starasz się brzmieć jak pisarz, którego już znasz, jest naprawdę dobry. Jak kawałek pisania, który już znasz, działał naprawdę dobrze.
Przekrocz swoje wpływy
Dopiero po zinternalizowaniu podstawowego brzmienia i odczucia dobrego pisania — co jest czymś, co musisz zrobić, kopiując na pamięć doskonałe modele — będziesz miał podstawę do zbudowania własnego, unikalnego zestawu umiejętności.
Dopiero po tym, jak twoje pisarstwo będzie przypominało pisarstwo Halberta, Kiplinga lub Hemingwaya, będziesz mógł zacząć je udoskonalać w coś bardziej przypominającego twoje pisarstwo – i robić to w sposób, który nadal będzie działał.
Moim największym przełomem w copywritingu było naśladowanie doskonałych e-maili Draytona Birda, aż jego styl stał się moją drugą naturą.
Wielu największych pisarzy w historii nauczyło się w ten sposób. Jack London odręcznie kopiował dzieło Rudyarda Kiplinga — całe jego strony.
Benjamin Franklin, opisując swój proces uczenia się pisania, relacjonuje:
„Spotkałem się z dziwnym tomem The Spectator — uważałem, że pismo jest doskonałe i chciałem, jeśli to możliwe, naśladować go.
Z tym poglądem wziąłem niektóre artykuły i, robiąc krótkie aluzje co do sentymentu w każdym zdaniu, położyłem je o kilka dni, a następnie, nie patrząc na książkę, próbowałem ponownie uzupełnić artykuły, wyrażając każdy zasugerowany sentyment w długości i tak dokładnie, jak to zostało wyrażone wcześniej, w dowolnych odpowiednich słowach, które powinny się przydać. Potem porównałem mojego Spectatora z oryginałem, odkryłem niektóre z moich wad i poprawiłem je.
Ale stwierdziłem, że chcę mieć zapas słów lub gotowość do ich przypominania i używania. Dlatego wziąłem niektóre opowieści i przemieniłem je w wiersze; i po pewnym czasie, kiedy już całkiem dobrze zapomniałem o prozie, odwróciłem je z powrotem.
Czasami też mieszałem moje zbiory wskazówek w zamieszanie i po kilku tygodniach starałem się je sprowadzić do jak najlepszego porządku, zanim zacząłem układać pełne zdania i uzupełniać artykuł.
Miało mnie to nauczyć metody układania myśli. Porównując później moją pracę z oryginałem, odkryłem wiele wad i poprawiłem je; ale czasami miałem przyjemność wyobrażać sobie, że w pewnych drobiazgach o niewielkim znaczeniu udało mi się ulepszyć metodę lub język”.
Ćwicz, co działa
W rzeczywistości, kiedy widzisz pozornie bezwysiłkową umiejętność posługiwania się słowami, zwykle jest to poparte trudnym czasem kopiowania, a następnie trudniejszym czasem doskonalenia.
W ten sposób pisarze uczą się, jak słowa pasują do siebie, tworząc zdania, jak zdania powinny pasować do siebie w akapitach i jak akapity powinny pasować do siebie w kawałku.
Nie chodzi o to, że ci ludzie nie mają talentu.
Robią — ale rozwinęli to w stałą, doskonałą umiejętność, ćwicząc właściwe rzeczy, zamiast po prostu powtarzać to, co przyszło im do głowy.
A teraz pomyśl o pisarzu, którego szczególnie podziwiasz. Znajdź część ich pracy i zacznij ją kopiować, naśladować, bawić się nią w sposób, który Ci odpowiada.
Aby pomóc innym zrobić to samo, podziel się swoimi ulubionymi tekstami w komentarzach?
